piątek, 29 marca 2019

Ruch kontrlateralny

Kiedy nasz maluch opanuje już ruch homologiczny i homolateralny, wtedy przychodzi czas na najbardziej zaawansowany schemat ruchu archetypowego, czyli kontrlateralny - naprzemienny.
Schemat ten aktywizuje motorykę kończyn naprzemiennych w stosunku do linii środkowej ciała. Co to znaczy? Pracujemy jednocześnie kończynami przeciwstawnymi do siebie:
Ręką P - Noga - L
Ręką L - Noga - L
Ale korzystamy też z opanowanego wcześniej wzoru:
Ręką P -Noga P
Ręką L- Noga L
Ruch naprzemienny wykorzystujemy podczas czołgania, czworakowania, pływania, chodzenia, biegania, skakania naprzemiennego, wspinania się.
Ostatnio pisząc o ruchu jednostronnym zasugerowałam, że dziecko wstające z klęku posługuje się ruchem homolateralnym. Muszę przyznać się tutaj do błędu. Po głębszym przeanalizowaniu tematu: dziecko przy zmianie pozycji z czworaczej do stojącej opiera się na meblu, oporuje na jedno kolano/nogę i przeciwstawną rękę/łokieć/dłoń.

Co dają nam te wszystkie ruchy na poziomie neuronalnym? Jak pisze dr S. Masgutowa:
* Aktywizują obustronne działanie obu półkul mózgu,
* Organizują koordynację funkcji asymetrycznych (analizę i syntezę),
* Uczą nerwowej transmisji dróg afferentnych(neuron czuciowy) i efferentnych (neuron ruchowy) oraz ich kontroli
* Integrują funkcje różnych obszarów i poziomów pracy mózgu
* Wpływają na rozwój odruchów m.in. Pełzania i Bauer'a i ATOS. Te ostatnie jeśli nie zostaną odpowiednio przepracowane są najczęstszą przyczyną problemów szkolnych.
Co możemy zrobić, żeby pomóc naszym uczniom? To banalnie proste i przez to często niedoceniane. Proponujemy im różnoraki rodzaj ruchu. Jeśli dziecko nie może się skupić podczas odrabiania lekcji, zaproponuj przerwę na chodzenie po schodach, przejście przez tor przeszkód/tunel, albo po prostu pościgaj się z nim. Obniżysz jednocześnie poziom stresu, który rośnie jednocześnie u dziecka i rodzica (u rodzica czasem 2 razy szybciej...) Ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia.



Kawa, anyż i cynamon...

Dziś rano spotkało się czworo smarkaczy. Jak wiadomo,że katar to nie choroba, ale namęczyć się trzeba. Dlatego, żeby poranek był przyjemniejszy zaczęliśmy walczyć z katarem. Tym razem poza syropem z cebuli i olejkiem z drzewa herbacianego zaaranżowaliśmy zapachową zabawę. 
Dzieci najpierw wąchały, a potem poznawały wygląd i strukturę laski cynamonu, gwiazdki anyżu i ziarenka kawy. Następnie po kilku rundkach w tunelu wracały, by zgadnąć co ukryłam w kolorowej kuli. Najlepszą zabawę miała starsza para. Mateuszek okazał się mistrzem w odgadywaniu zapachów. Maluchy za to mocno stymulowały się: Olek zapachem anyżu, Miłka smakiem i zapachem kory cynamonowca. Wszystko zakończyliśmy w neutralnej ryżownicy. Dwie godziny upłynęły jak chwila i katar jest jakby trochę mniejszy....
Zapraszamy do zabawy!

Nasze zapachy były dziś specjalnie bardzo wyraźne, by łatwiej było je rozpoznać podczas kataru. 
Przy normalnej percepcji warto zacząć od zapachów delikatnych, akceptowanych przez dziecko, dopiero potem należy wchodzić w zapachy mocniejsze. 
Na jednej sesji zapachowej podajemy maksymalnie 5 zapachów, przy tym zawsze polecam mieć w zestawie zapach neutralny tj. kawy lub cytryny (czyli te które warto trzymać w lodówce zamiast pochłaniacza zapachów).








niedziela, 17 marca 2019

Ruch homolateralny

Ostatnio pisałam o ruchu homologicznym-obustronnym, dziś opowiem Wam o ruchu homolateralnym -jednostronnym.
Kiedy dziecko ukształtuje sobie wstępny obraz swojego ciała, zauważa, że ma 2 rączki i 2 nóżki. Opanuje prac3 obu kończyn jednocześnie i przychodzi czas na pracę jednostronną. Już 4-miesięczne niemowlęta przekładają grzechotkę z rączki do rączki, potrafią ją utrzymać i poruszać w jednym ręku. Potem podążając za jedną ręką dzieci przekręcają całe ciało i lądują na brzuchu, bądź plecach (w zależności od pozycji wyjściowej). Kiedy opanują obroty i dobrze opracują podpieranie się na wyprostowanych ramionach (ruch homologiczny) przychodzi czas naukę samodzielnego siadania, do którego fizjologicznie również powinno dochodzić przez boczny skręt tułowia.
Siedzący maluch już dobrze sobie radzi z pracą każdej rączki oddzielnie w ruchach globalnych, ale szybko również wykształca się ruch szczypcowy palców. Wtedy mama musi mieć się na baczności, bo każdy koralik, pompon, kulka, fosolka jest niesamowicie atrakcyjnym celem, który natychmiast trafia do buzi.
Najczęściej siedzenie szybko przechodzi w czworakowanie (w którym dziecko wykonuje najbardziej skomplikowany wzór ruchowy kontrlateralny, ale o tym następnym razem), a potem stawanie przy meblach, do którego znowu dziecko powinno wykorzystywać jedną stronę ciała podczas podciągania (oczywiście baczny rodzić powinien zwrócić uwagę czy dziecko wstaje wykorzystując raz jedną, raz drugą nogę, czy asymetrycznie ćwiczy tylko jedną kończynę!). Następnie maluch uczy przenosić ciężar ciała z jednej strony na drugą podczas chodzenia bokiem. Te wszystkie fazy przejściowe (leżenie na boku, chodzenie bokiem) są bardzo istotne, bo pozwalają na opracowanie obrazu krawędzi naszego ciała, pozwalają wyważyć ciało, aby obie strony były obciążone równomiernie.
Jeśli dziecko nie przejdzie tych etapów, bądź z jakichś powodów nie będzie ich powtarzało dostatecznie długo, wtedy najczęściej rodzice przychodzący na diagnozę SI mówią, że dziecko potyka się o własne nogi, jest ciągle poobijane, nie potrafi przejść przez drzwi nie uderzając się o futrynę.
Ruch homolateralny umożliwia również kształtowanie się lateralizacji. Zanim jednak proces ten się zakończy dzieci muszą dużo ćwiczyć. Pierwszym intencjonalnym i najbardziej efektownym ruchem homologicznym-obustronnym jest wskazywanie palcem i machanie "pa pa".
Ruch jednostronny dominuje w większości czynności starszych dzieci. Wczoraj rano Pola była przeszcześliwa kiedy odwiedzili ją sąsiedzi. Podczas dwóch godzin zabaw zaobserwowałam niezliczoną ilość pracy jednostronnej, od rysowania, naciskania, gniecenia, mieszania,przez stanie na jednej nodze, rzucanie, podnoszenie. Wystarczy nie przeszkadzać dziecku (włączając np. tablet), aby samo ćwiczyło potrzebne mu umiejętności.



Ruch homologiczny

Od kiedy urodziłam drugie dziecko rzadko mam czas na śledzenie bierzących wiadomości.
A kiedy już zdarzy mi się obejrzeć jakieś informacje wszędzie słyszę o ruchu HOMO.
Pomyślałam, że i ja pójdę z tym nurtem i opowiem Wam dziś o innym wymiarze tego wyrażenia. Mianowicie napisze o ruchu homologicznym.
Według słownika języka polskiego
homologia
to
1. «zgodność, odpowiedniość»
2. «występowanie w różnych organizmach narządów podobnego pochodzenia»
W teorii programu MNRI dr S. Masgutowej ruch homologiczny(obustronny) jest jednym z pierwszych wzorców ruchowych, jakich nabywa człowiek, tak zwanym archetypem.
Już w łonie matki płód składa ręce, ruszając nogami łączy stopy. Tuż po narodzinach noworodek również reaguje obustronnie rozwierając ręce w odruchu moro i biorąc pierwszy życiodajny wdech.
Ruch homologiczny jest ruchem symetrycznym, w którym kończyny wykonują czynności w sposób lustrzany. W trakcie prawidłowego rozwoju maluchy najpierw chwytają, odpychają, podnoszą wszystko oburącz.
Instynktownie od pokoleń uczymy maluchy wyliczanek i cieszymy się kiedy 7-9 miesięczne dziecko zacznie klaskać robiąc "kosi łapci".
Warto pracować nad tym ruchem, który chociaż pierwotny, to nie zawsze jest prosty do wykonania dla dziecka. Dobrze opracowany ruch obustronny stanowi podstawę do nauki dalszych umiejętności (jednostronnych i naprzemiennych).
Podczas obserwacji klinicznej u dzieci powyżej 4 r.ż. sprawdzamy, czy dziecko łącząc palce jednej ręki wspomaga się wykonując tą samą czynność drugą dłonią. Czy nie wykazuje tzw. " współruchów", inaczej mówiąc, to czy ruch homologiczny został opracowany i dzięki temu dziecko może pracować jednostronnie jest jednym z wyznaczników rozwoju układu nerwowego.
Z maluszkami poniżej roku, tak jak wspomniałam wyżej, warto bawić się w rymowanki z klaskaniem, łączeniem rąk, toczeniem piłki oburącz, łapaniem baniek mydlanych, otwieraniem książeczek, czy przytulaniem dużego misia.
Dla starszaków proponuję zabawy stymulujące jednocześnie inne zmysły. Pola dziś malowała oburącz w oleju. Wystarczy blat, trochę oleju i zabarwiona woda.
Rok temu Pola malowała pianką do golenia po kafelkach w łazience. Każde miejsce jest dobre, każda struktura, którą dziecko toleruje jest dobra. Warto tylko zaproponować odpowiedni kierunek.
Zapraszamy do zabawy!



Pipetą malowane

Nawał innych obowiązków zmusił mnie do rezygnacji z prowadzenia zajęć grupowych w Centrum Neuroterapeutycznym Logo-Chatka. Ale nie znaczy to, że zajęcia przestaną być prowadzone 😉. Od następnego tygodnia przekazuję tę przyjemność przesympatycznej Monice Skup, którą dzieci miały okazję poznać tydzień temu.
Dzisiaj Pola z Miłką wypróbowywała mój pożegnalny pomysł najprostszych i najbardziej efektywnych zabaw sensorycznych. Pola malowały w mleku za pomocą pipety i kolorowej wody, a następnie zakraplała kolorową wodą mąkę ziemniaczaną. Okazało się to świetnym ćwiczeniem w przekraczaniu linii środkowej ciała. Jak można było się domyśleć na koniec powstała wielka kolorowa ciecz nienewtonowska 😁 Zapraszamy jutro wszystkich, którzy mają ochotę na taką zabawę bez sprzątania połowy domu 😉





DIY

Miałam Wam dziś opowiedzieć o moich ulubionych masażach, ale Miłka przechodzi kolejny level ząbkowania i nie mam czasu przygotować postu tak, jakbym chciała. Dlatego pokaże Wam jak sobie radzimy w trudnych chwilach.
Od kiedy mój mąż zmienił tryb pracy, zostałam przez całe dnie sama z dziewczynkami. Na początku było mi trudno, ale potem zaczęłam dostrzegać plusy takiej sytuacji. Mała różnica wieku między córkami pozwoliła mi wprowadzić taki sam tryb dnia. Kiedy trzymamy się rutynowych godzin, dziewczyny dobrze orientują się kiedy nadchodzi czas drzemki, spaceru, obiadu i zabawy. Wszyscy wtedy lepiej się czują. Powtarzalność pozwala dziecku przewidywać kolejne czynności i dzięki temu czuć się bezpiecznie.
Jednak 2 lata różnicy to ogromna przepaść jeśli chodzi o potrzeby rozwojowe. Podczas kiedy Miłka chce ćwiczyć wrzucanie piłki do pudełka, to Pola ma ochotę układać 40-elementowe puzzle. Muszę to wszystko jakoś pogodzić bez szkody dla jednej i drugiej.
Pola już niedługo skończy 3 latka i jak większość dzieci w tym czasie przechodzi czas fascynacji matematyką. Kiedy pracowałam w przedszkolu p. Beatka i p. Asia pokazały nam jak przyjemne może być nauczanie matematyki. A to wszystko dzięki programowi Edyty Gruszczyk- Kolczyńskiej " Dziecięca matematyka". Większość zorientowanych mam wie o czym mówię: rytmy, segregowanie, orientacja w czasie i przestrzeni to wszystko matematyka. Ja do tego proponuję Poli nowe zabawy podczas podczas huśtania w bocianim gnieździe, albo na koniec ścieżki sensorycznej. Łączymy przyjemne z pożytecznym. Zaciekawiona Pola zajmuje się nową zabawą i nie okazuje zazdrości, kiedy muszę przez godziny nosić Miłkę na rękach.
Jak każda mama pedagog przedstawiam typ "kreatywnego chomika" -wszystko mi się przyda, ze wszystkiego można zrobić coś pożytecznego. Poza tym szkoda mi miejsca i pieniędzy na kolejne zabawki, a dzieci lubią mieć nowe zajęcia, dlatego pomoce DIY są moimi ulubionymi.
Nasze dzisiejsze pomysły to:
*pudełko do segregowania (pudełko po butach oklejone papierem kolorowym i taśmą, przyda się też ostry nożyk) z kolorowymi patyczkami (dostępne w Pepco) i klockami drewnianymi.
*Domino słuchowe ( dziękuję Iwona Rawska za niespodziankowe jajeczka 😉) w środku włożyłyśmy: bardzo drobną sól, grubszy cukier, kaszę kuskus, monety 1-groszowe, pestki dyni, łupiny po pistacjach, groch, fasolę Jaś,
Domino służy też Miłce do ćwiczenia rączki podczas wrzucania jajeczek przez rurkę po papierze do rąk oklejoną taśmą.
* Woreczki sensoryczne - absolutne must have każdego dziecka. Jedna z najbardziej kreatywnych zabawek jakie znam. Woreczki można podrzucać, chwytać, przekladać, układać, segregować, porównywać, ważyć, chodzić po nich, robić z nich wieżę, rzucać do celu i 40 innych rzeczy. Nasze dodatkowo mają różne kształty. Wystarczy tylko podać 3 woreczki nudzącemu się dziecku i obserwować co dalej się wydarzy.
W naszych woreczkach znalazły się ziarna soi, grochu, fasoli, soczewicy, łupiny po pistacjach i orzechy włoskie.
Za materiały jak zawsze w bardzo dobrej jakości dziękuję Barbara Dobosz 😉
* Gąbka pełna skarbów- to nasz ostatni hit, dużą twardą gąbkę ponacinałam ostrym nożykiem do papieru i ukryłam w niej skarby( guziki, elementy mozaiki, monety). Obie dziewczyny mamą swoje gąbki. Pola oczywiście woli wyszukiwać mniejsze elementy i wrzucać je potem do pudełka, a Miłka niezwykle się cieszy, kiedy w udaje jej się wyjąć duży guzik ukryty w gąbce.
Drogie mamy taka rada, jeśli nie macie czasu dla siebie poświęćcie chwilę na zrobienie czegoś extra z tego co macie pod ręką i cieszcie się potem wolną chwilą😉 Ja właśnie taką dostałam, wiec wracam do szydełkowania smerfnej chusty 😉
Pozdrawiamy!





Obraz może zawierać: 1 osoba

piątek, 1 marca 2019

Bobas Lubi Wybór

Jednym z najczęstszych powodów przez który rodzice zgłaszają się do terapeuty SI jest wybiórcza dieta dziecka.
Zdarza się, że maluch nie chce jeść pewnych składników dania, albo całkowicie zaciska usta kiedy tylko rodzić stawia przed nim talerz. Są też dzieci, które wkładają sobie do buzi bardzo duże ilości pokarmów, po czym wszystko zwracają. Albo chomikują w policzkach przez kolejne godziny kawałki pieczywa. Niektóre z maluchów płaczą już przy włożeniu do fotelika, bo boją się tej zdawałoby się niewielkiej wysokości i nie czują się komfortowo bez odpowiedniego podpory (stóp). Przykładów jest tak dużo jak pacjentów.
Każdy z nich rozważamy indywidualnie, jest jednak duża grupa nadwrażliwców, którzy nie tykają pokarmów ze względu na ich:
* kolor (dziecko nie je czerwonych jabłek, ale zjada ze smakiem białe - obrane, nie ruszy marchwi, brokuła czy czerwonej papryki, ale je kalafior, korzeń pietruszki, ziemniaki, czy żółtą paprykę. Najczęściej "alergicznymi kolorami" są czerwony i zielony, choć zdarzają się różne upodobania i wstętswa.
*strukturę:
-twarda (skórka chleba, kotlet, orzechy) dziecko woli miękkie naleśniki, placuszki makarony, jogurty i papki
-glutowatych (kisiel, budyń, galaretka, kasza jaglana) dziec kochętnie zjada surowa marchewkę, ale gotowanych warzyw nie tyka.
* Grudki (jogurt z owocami, kasza z sosem), dziecko ładnie i chętnie zjada zmiksowane zupy, ale wyczuwa najmniejsza grudkę i reaguje wymiotami
* Mocny zapach (wędlina, ser, brokół)
Najczęściej wybiórcza dieta łączy się z nadwrażliwością dotykową. Dziecko nie tylko nie chce jeść, ale wogóle nie wyobraża sobie wzięcia do rąk konkretnych składników, na których zależy rodzicom.
W zależności od powodu z jakiego maluch nie chce przyjmować pokarmów stałych w trakcie terapii przyjmujemy różne metody pracy: odwrażliwiamy jamę ustną, ręce i całe ciało poprzez różnorodny masaż, robimy trening węchowy, lub stymulujemy wzrok, a to wszystko w oparciu na wrażeniach przedsionkowych.
Bardzo często trzeba zrobić wszystko w odpowiedniej kolejności. Wtedy duża praca leży też po stronie rodzica.
Kiedy Pola zaczęła siedzieć i przyszła pora wprowadzania pokarmów stałych zapowiadała się trudna walka. Mała pluła, zaciskała usta, wymiotowała, wcale jej się nie podobały pierwsze warzywa podawane w tradycyjnej formie. Mądrzejsza o opowieści wielu rodziców, którzy wcześniej do mnie trafili nie chciałam jej zmuszać i walczyć z nią. Szukałam sposobu, żeby jedzenie kojarzyło jej się pozytywnie. Przecież pozytywne skojarzenia to jest właśnie klucz do sukcesu we wszystkich dziedzinach życia.
Wtedy poraz pierwszy spotkałam się ze skrótem BLW (ang. Baby-led weaning) w polskiej wersji tlumaczymy go jako Bobas Lubi Wybór. Dla nas ten sposób okazał się strzałem w 10ke jeśli chodzi o profilaktykę wybiórczej diety.
Mój mąż nie mógł patrzeć jak Mała bawi się jedzeniem, a ja widziałam jak z dnia na dzień zjada co raz więcej, chętnie próbuje nowych rzeczy. Dzięki temu, że to maluch sam wkłada sobie przygotowane kawałki jedzenia do ust kształtuje się koordynacja oko- usta - ręka. Poza tym to codzienna okazja do bodźcowania małych dłoni. Dziecko, jest tak zajęte i ciekawe tym co się dzieje na tacy/talerzu przed nim, że nie są potrzebne bajki, czy zagadywanie, które tak często stosują rodzice karmiąc tradycyjnym sposobem "łyżeczki -samolocika". Pola od kiedy skończyła 18 miesięcy je całkowicie sama, obraża się wręcz za próby pomocy, świetnie radzi sobie ze sztućcami. A bałagan? No cóż, wszystko można posprzątać, podłogę umyć, a ścianę pomalować. Za to dziecko jest szczęśliwe i najedzone.
Wymogiem blw zapobiegającym zakrztuszeniu jest stabilna pozycja siedząca dziecka, nie karmimy więc w taki sposób dziecka leżącego w leżaczku/ nosidełku.
W tej chwili przepisów na zdrowe, smaczne i ciekawe posiłki jest bardzo dużo. Ja najchętniej korzystałam z pomysłów na blogu alaantkoweblw.pl i blwmama.pl . Kiedy przyszedł czas rozszerzania diety Miłki nie zastanawiałam się ani chwili. Na początku zaczęłyśmy delikatnie - od startego na grubych oczkach jabłka, kiedy zobaczyłam, że fajnie sobie radzi to doszly ugotowane warzywa, makaron, kulki z ryżu i kaszy z warzywami, kawałki mięsa, placki. Obecnie Miłka ma 9 miesięcy i je wszystko co mamy w jadłospisie w danym tygodniu. Dzięki Miłce jemy zdrowiej, w trakcie gotowania prawie nie używam soli i reglamentuję cukier. To też mocno wyostrzyło nam smak.
Pamietajcie, że podstawowym pokarmem dziecka do pierwszego roku życia jest mleko. Dlatego nie denerwujmy się, że dziecko zjada małe porcje. Na poczatku ma ono smakować, poznawać struktury, doznawać. Jeśli jednak mimo wielokrotnych propozycji maluch konsekwentnie odmawiał pokarmów stałych i przyjmuje tylko mleko warto zbadać mu poziom żelaza i ferytyny. Często powodem takiego zachowania jest anemia. Wtedy lekarz pediatra decyduje o ewentualnej suplementacji diety. Więcej o tym możecie przeczytać na stronie http://szpinakrobibleee.pl/niedobor-zelaza-u-dzieci-cz-1/

Jeśli jednak żelazo jest w normie, a dziecko boi się dotykać podsuwanych porcji, lub krztusi najmniejszymi kawałkami warto zgłosić się na konsultacje do terapeuty SI. U nas za chwilę czas na obiad, Wam też życzymy smacznego!





Niejadki I

Zdarza się, że dzieci bardzo uważają na to, co jedzą. Często akceptują tylko kilka albo kilkanaście potraw, które chcą jeść ciągle przez bardzo długi czas. Maluchy te boją się spróbować nowych składników, często nawet nie chcą ich dotknąć czy powąchać. Nie wiedzą jak smakują nowe rzeczy, nie próbują, tolerują tylko znane składniki i koło się nakręca...
W pokarmach, które dziecko akceptuje, jest coś, co pozwala mu je bez problemu zjeść. Tak zwane "Niejadki" wybierają sobie potrawy podobne do siebie smakiem, kolorem, fakturą, zapachem. Często nawet jeśli dziecko nasyci się daną potrawą, odmawia jej przez kilka dni, a potem do niej wraca.
Czasem dziecko odmawia jedzenia danego owocu, bo nie wie jak go należy jeść. Zaskakuje go sok wypływający z przegryzienia mandarynki, a chrupki i chipsy je nie tylko dlatego, że je lubi, ale również dlatego, że nie wypełniają mu całej buzi i może swobodnie oddychać podczas chrupania.
Odmowy, płacz, plucie, wymioty to wszystko jest ogromnie frustrujące, szczególnie, że rodzice martwią się, czy ich pociecha jest wystarczająco dożywiona. Często zdesperowane mamy codziennie miksują wszystkie składniki na papkę, co niestety dalej pogłębia problem. Niektórzy rodzice nie proponują nowych potraw, bo z góry zakładają, że dziecko i tak nie będzie ich jeść, obierają wędlinę ze skórki zanim dziecko zwróci na to uwagę. W ten sposób sami przyczyniają się do niejedzenia nowych potraw przez dzieci. Maluchy szybko się uczą. Jedzenie jest jedną z podstawowych umiejętności, jeśli nie będziemy proponować różnorodnych posiłków - dzieci nie spróbują ich.
Kiedy na diagnozę trafia dziecko z wybiórczą dietą na początku pytam rodziców o medyczne podłoże problemu. Czy byli na wizycie u pediatry/ gastrologa / neurologopedy? Często dzieci cierpią od urodzenia na refluks, alergie pokarmowe, obniżone napięcie mięśniowe. Problemy żywieniowe mogą być bardzo złożone. Podejmując się terapii małego pacjenta musimy ustalić najpierw przyczyny niechęci do niektórych grup pokarmów. Musimy zastanowić się czy problem ma podłoże zmysłowe, czy problemy zdrowotne tak go ograniczają? Czy dziecko ma problemy z gryzieniem, żuciem czy przełykaniem? Jaki ma stan uzębienia? Czy występują zaburzenia integracji sensorycznej? To wszystko ma wpływ na chęci do jedzenia. Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie i nierzadko współpracować z innymi specjalistami.
Kiedy jednak u malucha wykluczymy medyczne i psychiczne aspekty wybiórczej diety i okazuje się, że problem leży właśnie w sensoryce, podejmujemy różne strategie w zależności od tego, które zmysły są zaburzone.
Dziś opowiem Wam o systemie dotykowym w obrębie strefy oralnej.
Nadwrażliwość dotykowa jest bardzo poważnym problemem już u najmłodszych niemowlaków. Noworodek dzięki odruchowi ssania niedługo po porodzie pobiera pokarm z piersi mamy, dla obojga jest to niezwykle magiczna chwila, którą mamy pamiętają przez lata. Niestety bywa, że maluch z niedojrzałym układem dotykowym zamiast wtulać się w ciepłą pierś odkręca buzię, płacze, wygina się, lepiej toleruje butelkę, która nie dotyka do policzków. Nadwrażliwe niemowlęta płaczą przy myciu czy kremowaniu buzi, nie wkładają to ust rąk i przedmiotów, to już powinno bardzo zaalarmować rodziców, bo maluchy właśnie w taki sposób poznają świat. Starsze dzieci z takim zaburzeniem pobierają pokarm robiąc charakterystyczny dziubek, żeby jedzenie jak najmniej stykało się ze skórą, nie chcą myć zębów.
W takim wypadku jak najszybciej radzę skontaktować się z terapeutą SI.
Zanim jednak dostaniecie się na wizytę warto sprawdzić jak dziecko będzie reagowało i wykonywało zabawy skupiające się właśnie na strefie oralnej. Dziś proponujemy masażyki pędzelkami, pomponami, silikonową szczoteczką do mycia zębów dla niemowląt, "robienie wąsów" kreatywnym drucikiem i robienie baniek mydlanych. We wszystkich zabawach skupiamy się na stymulacji mięśnia okrężnego ust i policzków. Jak widać Pola była zachwycona. Spróbujcie!





Niejadki II

Kiedy na konsultację SI przychodzi dziecko z z wybiórczą dietą często rodzice są już na skraju wyczerpania nerwowego. Proszą, grożą, przekupują, odwracają uwagę, aby dziecko jadło. A ono zaciska buzię tym mocniej im mocniej rodzice się starają je przekonać, że musi jeść.
Dziecko w swoim egoizmie nic nie musi, może, ale nie musi.
Dlatego proponuję często, żeby odpuścić. Rodzić musi odejść od tematu, złapać chwilę wytchnienia, pobawić się z dzieckiem, przywołać pozytywne emocje, które jak zwykle są kluczowe.

Dziecko reaguje tak samo jak dorośli. Problem stanowi często określenie jaki dyskomfort nie pozwala mu zjeść zawartości talerza.
Wyobraźmy sobie, że:
*mamy aftę w jamie ustnej - nie mamy ochoty na jedzenie (dziecko z nadwrażliwością dotykową strefy oralnej) *mamy katar i nie czujemy zapachu lub czujemy zbyt intensywny zapach -nie mamy ochoty na jedzenie (podwrażliwość / nadwrażliwość węchowa)
-kiedy jesteśmy na huśtawce/ karuzeli - nie mamy ochoty na jedzenie (nadwrażliwość przedsionkowa)

Bardzo często wybiórczość diety wykazują dzieci z obniżonym napięciem mięśniowym. Aby dziecko mogło ugryźć, przerzuć i łyknąć kęs pokarmu potrzebna jest siła.
Gryzienie, szarpanie i ciągnięcie pokarmów obniża obronność dotykową.Jeśli dziecko nie chce jeść/ gryźć -bodźcować buzi tworzy się błędne koło.

Dzieci często nie potrafią określić co je denerwuje w danej potrawie. Jedno jest pewne- Maluchy nie chcą się zagłodzić, albo zrobić rodzicom na złość.
 
Jeśli maluch nie chce współpracować czynnie warto go stymulować biernie. Moją ulubioną formą takiej stymulacji jest masaż. Dzieci nadwrażliwe dużo lepiej przyjmują masaż uciskowy buzi. Pewny, mocny dotyk, opukiwanie, ostukiwanie, które nie drażni, nie łaskocze, a działa na receptory czucia głębokiego, pobudzające układ przywspółczulny do produkcji serotoniny.
Innymi słowy, kiedy pougniatamy, podociskamy, postukamy jesteśmy szczęśliwsi.
Dziś proponuję uciskowy masaż twarzy. Pełnego instruktarzu udzieli rodzicom każdy terapeuta SI, dobry logopeda / neurologopeda. Więcej o różnego rodzaju masażach opowiem Wam w kolejnych postach 😉